Gdy otworzyłem oczy nadal widziałem ciemność. Wszystko było takie obce i niewyraźne. Moje mięśnie były obolałe po turlaniu się po leśnej ściółce. Nie wiem ile to trwało, ale czułem się tak samo jak wałek toczący się po kamiennym zboczu. Na ciele miałem gęsią skórkę. Miałem gdzieś, że moja bluza była cała brudna, a spodnie rozerwane na kolanach. Podniosłem się ledwo i rozejrzałem. Nic prawie nie widziałem. Robiąc pierwsze kroki nadepnąłem na swój telefon. Włączyłem latarkę i zdałem sobie sprawę, że Spencer nie ma obok mnie. Zacząłem jej szukać. Musiałem ją znaleźć zanim rozładuje mi się bateria.
Jak opętany błądziłem między drzewami aż w końcu znalazłem ją leżącą przy kamieniach. Nie ruszała się i miała zamknięte oczy. Bałem się najgorszego.
Jak opętany błądziłem między drzewami aż w końcu znalazłem ją leżącą przy kamieniach. Nie ruszała się i miała zamknięte oczy. Bałem się najgorszego.
- Spenc!- padłem na nagie kolana u jej boku.- Spencer!- nie odpowiadała mi. Obejrzałem jej głowę i zmiękły mi nogi. Uderzyła się o nie w potylicę. Nie było dużo krwi, więc zderzenie nie było zbyt silne, jednak wystarczyło żeby stała się nieprzytomna. Mała jej plama spoczywała na głazie. Dobrze, że nie było krwotoku. Rozerwałem do końca materiał od swojej koszuli, a następnie formując opaskę, zawiązałem jej wokół głowy. Zupełnie nie widziałem jak jej pomóc. Może powinienem zadzwonić po pogotowie? Dobrze by było gdybym znalazł jakiś zasięg. Cholera jasna! Co mam robić?!