piątek, 6 listopada 2015

- 15 - W pomarańczach -

Siedziałam sama w pokoju przesłuchań. Miałam już dość tego jasnego światła, które padało na moją twarz. Bolały mnie od tego oczy. Moje nadgarstki wydały się strasznie ciężkie mimo, że ciężar kajdanek nie był tak duży. Przede wszystkim byłam zmęczona pytaniami dotyczących mojej tożsamości i pracy. Na początku tłumaczyłam się, że to jakieś totalne nieporozumienie, ale chyba mają dowody. Wiedziałam, że byłam obserwowana. Lustro weneckie. Czułam się jak w jakimś filmie, ale to była rzeczywistość.
Oni mają mnie za seryjnego mordercę. Łatwo to pomylić. Czy mają jakieś dowody? Ale jeśli tak to jakim cudem?
- Więc nadal twierdzisz, że nie masz z tym nic wspólnego.- do środka wszedł czarnoskóry gliniarz. Wyglądał jak gorsza wersja Michaela Jordana. W ręce trzymał dość obszerną teczkę. Chciałam spytać co to, ale byłam przekonana, że sam mi powie.
- Myślicie, że ktoś taki siedziałby na ławce w parku i pisał smsa? Gdybym była seryjnym mordercą to siedziałabym w ciemnym bunkrze i piła whiskey z lodem. Nosiłabym czarną bluzę z kapturem i rękawiczki i wymyśliłabym sobie znany wśród kartotek policyjnych pseudonim.- powiedziałam z wyraźną ironią.
- Nie wyglądasz na taką co podąża za trendami.- odwołał się do mojej wypowiedzi.
- A moje buty od Channel?- spytałam.
- Zastąpią ci je w więzieniu szarymi trampkami jeśli nie zaczniesz gadać.- wkurzał mnie. Po prostu irytował samym wyrazem twarzy. Zbeszcześcił wizerunek Jordana swoją osobą.
- Czy ktoś kiedyś panu mówił, że wygląda pan jak Michael Jordan? Czy może to pan?- poprawiłam włosy od niechcenia.
- Tak, jestem jego bratem bliźniakiem.- odpowiedział spoglądając do teczki. Ten żart nie był śmieszny. W ogóle co ja wyprawiam? Zachowuję się jak jakiś szczeniak złapany za narkotyki. Czy może to miejsce tak na mnie oddziałuje...- A teraz porozmawiajmy w końcu poważnie jak dorośli ludzie.