Po długim spacerze postanowiłam wrócić do domu. Myślałam, że ten spacer i świeże powietrze jakoś mi pomogą i uspokoją moje myśli, ale nawet to nie podziało. A zawsze działało! Teraz nie chce mi pomóc nawet powietrze. Natura odwraca się ode mnie plecami. Zostałam ze wszystkim sama jak palec. Zziębnięta próbowałam trafić kluczem do zamka. Klęłam za każdym razem kiedy moja drżąca ręka chybiała. W końcu udało mi się trafić i zamknęłam się w ciepłym domku. Poszłam do salonu nie ściągając nawet butów. Chciałam najpierw ogrzać stopy. Nie wiem co też mnie skusiło żeby na własne życzenie zamienić się w kostkę lodu. Jednak znałam prosty sposób na ogrzanie się. Poczłapałam na giętkich nogach do barku i wyciągnęłam butelę jego ulubionego wina. Korkorciągiem pozbyłam się korka, a następnie zaczęłam raczyć się alkoholem z gwinta.
- Na zdrowie, Wren! Na zdrowie, Toby!- mruknęłam do siebie pod nosem i wzięłam kolejnego łyka.
Nie wiem ile minęło czasu. Zupełnie jakby czas stanął w miejscu. Wreszcie, sukinsyn stoi i nic nie utrudnia. W głowie miałam szum jak stary, źle odbierający sygnał telewizor na strychu mojej babci. Jednak czułam się z tym fantastycznie. Zupełnie zapomniałam nad czym tak się zamartwiałam. Kto by pomyślał, że ten alkohol mi pomoże. Stwierdzam, że Wren ma gust jeśli chodzi o wina. Położyłam się na sofie pogrążona w egipskich ciemnościach. Włożyłam pustą butelkę miedzy nogi nucąc piosenkę, którą usłyszałam rano w radio. Oczywiście nikt nie podał ani tytułu ani wykonawcy. Byle gówno reklamują, a jeśli chodzi o dobrą muzykę to nie łaska. Dlaczego oni zakładają, że każdy to zna, więc po co? Po chwili usłyszałam dźwięk przekręcania klucza w drzwiach. Już nie byłam sama. Wren zapalił światło w korytarzu, na co ja aż musiałam zmrużyć oczy. Myślałam, że oślepnę. Zdjął buty. Zauważyłam, że trzymał jakieś papiery w ręce. Dopiero kiedy się wyprostował, zauważył mnie. Nie wiedziałam jak zareagować, więc mu głupia pomachałam. Zlustrował mnie od stóp do głów. Wyciągnął flaszkę, która nadal tkwiła między moimi nogami, a następnie usiadł obok mnie i lekko przechylił głowę.
- Spencer, ty jesteś pijana...- spojrzał na mnie z politowaniem.
- Świetnie postawiona diagnoza, doktorze.- usiadłam i poprawiłam kosmyki włosów, które przykleiły się do mojego czoła.
- Jestem lekarzem, ale gdy wracam do domu jestem po prostu Wrenem.- odpowiedział cicho.
- O, tak dobrze się składa, bo miałam właśnie z takim Wrenem pogadać.- uśmiechnęłam się. Papiery, które dzierżył były na wyciągnięcie mojej ręki, więc wyciągnęłam mu je. Chciał je szybko odzyskać, ale gdy się odsunęłam, nie widział sensu, by mi je zabierać. Była to jakaś umowa, jednak nie wyglądała jak zwykła umowa. Wszystkie literki nachodziły na siebie. Miałam trudności z czytaniem, więc oddałam mu to.- Co to jest?
- Dotyczy nowego zlecenia. To umowa milczenia. Musimy ją podpisać.- wytłumaczył.
- My?- zmrużyłam oczy.
- Oni wiedzą, że razem w tym siedzimy. A podpisanie tego jest bezpieczne. Nic z niej nie wynika. To zwykła umowa milczenia. To nie byle jacy ludzie i cenią sobie przysięgę oraz trzymanie informacji w tajemnicy. A nie zamierzam z tego rezygnować, bo stawka jest naprawdę duża. Ciebie to nic nie kosztuje. Walnij swoją fałszywą parafkę i miejmy to za sobą.- podał mi długopis. Podpisałam się nazwiskiem osoby, za którą często się podaję gdy pracuję. W sumie tylko John, facet, którego utopiłam, znał moje imię. Nie miałam innego wyjścia. Zaskoczył mnie w Starbucksie wieczorową porą. Odebrał ode mnie umowę i wrzucił ją na półkę pod stołem. Kiedy wręczyłam mu do ręki długopis, nie chciał już puścić mojej ręki.
- Podobno chciałaś pogadać.- przypomniał.
- Tak, myślalam na tym wszystkim.- podniosłam się nieudolnie, a co za tym idzie, on również wstał. Nie puszczał moje dłoni.
- I do jakich wniosków doszłaś?
- Do takich, że postanowiłam dać tobie jeszcze jedną szansę.- szepnęłam mu do ucha.- Jednak ostrzegam, że jeśli ją zmarnujesz to...- zastanowiłam się na chwilę jaką małą groźbę tu szybko wykombinować.- To... ucieknę daleko stąd i już nigdy mnie nie znajdziesz.
- Co to, to nie.- zaprzeczył uśmiechając się.- Jesteś tylko moja. Nie pozwoliłbym ci uciec. Szukałbym cię i nie przestawał póki bym nie znalazł. Będziesz moja już zawsze.
- Zawsze?- powtórzyłam jeżdżąc placem po jego policzku.
- Zawsze.- potwierdził. Nasze głowy były blisko siebie. Chciałam go pocałować, ale wykonał niespodziewany ruch. Odsunął się, a ja spojrzałam na niego z zapytaniem.
- Za karę, bo wypiłaś wino beze mnie.
- Nie jesteś od tego, aby mnie karać.- odsuwałam się powoli gdy trafiłam na przeszkodę. Dlaczego zapomniałam, że ta pufa za mną leży? Straciłam równowagę, a do tego ten szum w głowie ciągnął mnie w dół. Lecz w ostatniej chwili Wren złapał mnie w talii i przyciągnął do siebie. Przyłożyłam czoło do jego czoła.
- Pachniesz jak recioto della valpolicella.- zanucił łamanym włoskim, a ja parsknęłam śmiechem. Wtedy wziął mnie na ręce i położył do łóżka. Nie chciałam spać albo wtedy tak myślałam. Raczej to drugie, bo chwilę po tym jak moja głowa zetknęła się z poduszką, zapadłam w głęboki sen.
- Obudź się!- obudził mnie męski głos. Poczułam jak męska ręka potrząsa moje ramię. Nie otwierając oczu, mruknęłam i przewróciłam się na drugi bok. Wtedy dołączyła druga dłoń. Szarpnęła mnie mocno i z siłą niedźwiedzia usadowiła mnie na materacu. Zdezorientowana i zszokowana otworzyłam szybko oczy.
- Toby? A co ty tutaj robisz?- pisnęłam. Zakryłam szybko swoje skąpo ubrane ciało kołdrą.- Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Śledziłem cię, ok? I nic do tej pory nie było przypadkiem, ale to teraz nie ważne!- teraz przyjrzałam się jak wyglądał, a wyglądał strasznie. Na głowie wciąż ten sam, niezmieniony opatrunek, spod koszulki sterczał mu urwany kabelek, a jego wenflon nadal tkwił w nadgarstku. On uciekł ze szpitala.- Dopadli mnie tam! Cudem uciekłem, ale dalej tak nie pociągnę. Czuję, że lada moment a mnie zabiją. Nawet nie jestem w stanie przewidzieć kiedy!- był zdesperowany. Sćiskał nerwowo krawędź mojego łóżka.- Musisz mi pomóc.
- Ale to ty przecież chciałeś żebym odeszła. Nie chciałeś wcześniej mojej pomocy. Nawet jeśli tak, to dlaczego myślisz, że jestem w stanie ci pomóc?
- Myślę, że jesteś w stanie zrobić dużo więcej.- powiedział pewnie patrząc mi w oczy. Nie wiem czy do końca zrozumiałam to, co miał na myśli, ale nie miałam teraz głowy do rozkminiania tego. Chcę wrócić do normalności. Był taki moment, że chciałam wstać i zrobić wszystko co w mojej mocy, ale ostatecznie nie ruszyłam się z miejsca. Ścisnęłam tylko powieki, bo nie mogłam na niego patrzeć kiedy to mówię. Nie mogłam patrzeć na to zawiedzenie, które może doświadczyć, bo dobrze znam to uczucie. Było mi go żal, ale musiałam zebrać wszystkie siły, aby pozbyć się tego uczucia i starych nawyków. Mnie już nie wypada współczuć...
- Wyjdź.- zacisnęłam zęby.
- A-ale...
- Wyjdź! Nie chcę mieć z tobą nic do czynienia!- krzyknęłam, a po chwili usłyszałam huk. Po chwili wygrzebałam się z łóżka i podeszłam do okna. Wychyliłam lekko głowę zza firany. Szedł chodnikiem wolnym krokiem. To tylko pogarszało sprawę. Po chwili rozległ się strzał i mężczyzna padł bezwładnie na ziemię. Zamarłam. Postrzelili go! Coraz większa kałuża krwi zalewała chodnik.
- Toby!- wrzasnęłam uderzając w szybę jakby to miało jakoś pomóc. Pożałowałam swoje decyzji. Podbiegłam do drzwi, ale nie mogłam ich otworzyć. Były zamknięte. Szarpałam za klamkę, która w ogóle nie poszczała. Byłam zupełnie bezsilna. Już było za późno na jakąkolwiek pomoc.
I wtedy otworzylam oczy...
Jezu. To był tylko sen. A raczej koszmar. Straszne było to, że wyglądał bardzo realistycznie. Tylko czemu mi się to śniło? Złapałam się za głowę i zaczęłam łapać spokojny oddech. Następnie odgranęłam burzę włosów z twarzy próbując je przynajmniej jakoś ułożyć. Dopiero teraz zorientowałam się, że Wrena nie ma obok mnie. Super, znowu go pewnie nie będzie, choć myślałam, że dziś ma wolne.
Ale chyba się pomyliłam. Usłyszałam pukanie do drzwi. Wren wystawił głowę do środka i uśmiechnął się ciepło.
- O, już nie śpisz.- powiedział.- Następnie pokazał mi się cały. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Niósł na tacy takie pyszności, że aż ślinka leciała mi na sam widok. I nawet ubrany był gustownie. To znaczy zawsze był świetnie ubrany, ale nie z samego rana kiedy w dodatku miał wolne. Zadbał o wszystko,- Dzień dobry, śniadanie dla pani przyniosłem.
- Chyba mnie oczy mylą.- sprawił mi tym wielką przyjemność.- Przecież ty nigdy nie przyniosłeś mi śniadania do łóżka.- spojrzałam na niego mile zaskoczona i szczęśliwa. Zupełnie zapomniałam o swoich zmartwieniach.
- No to może czas to zmienić. W końcu to nie jest zwykłe śniadanie.
- Pyszności.- ugryzłam kanapkę z serem, sałatą i rzodkiewką.- O, moją ulubioną kawusie nawet zrobiłeś.- powiedziałam z pełnymi ustami. Gdy podniosłam filiżankę. zamarłam gdy zobaczyłam co było pod spodkiem. Myślałam, że zaraz uduszę się tą kanapką, bo nie byłam w stanie jej przełknąć. Pierścionek, srebrny pierścionek i do tego z diamentem. To nie może być cyrkonia. Wren nie lubi cyrkonii. Chyba zastosował na mnie jakąś terapię szokową, choć ja bym to nazwała eksplozją szokową.
- Spencer.- złapał mnie za rękę.- Widzę, że cię zaskoczyłem. Proszę, spójrz na mnie.- posłuchałam się jego prośby jak zaklęta za pomocą czarodziejskiej różdżki.- Możliwe, że cię zaniedbuję i mam dla ciebie bardzo mało czasu, ale to nie przeszkadza mi w myśleniu o tobie. Zastanowiłem się nad tym, o czym mówiłaś ostatnio i masz rację. Nie powinienem łączyć dwóch prac, nie tylko ze względu na to, że obie siebie wykluczają. Chciałbym wykorzystać ten czas efektywniej. Masz rację Spencer, dlatego przepraszam cię za to, co powiedziałem wcześniej. Możesz mieć normalne życie. Chcę ci zapewnić wszystko czego ci brakuję. Różne rzeczy spotkały cię w życiu i rozumiem. Pragnę dać ci to wszystko. Przecież tak robią normalnie ludzie, prawda? Poświęcają się miłości i wspinają się na to coraz wyższe szczeble. Chcę ci tym udowodnić, że nie ma nic ważniejszego od ciebie. Podjąłem decyzję. Zrezygnuję z czegoś tylko potrzebuję czasu, a po tym obiecuję, że już nigdy się mną nie zawiedziesz. Mnie też to boli. Świadomość tego, że czujesz się zawiedziona, A przecież jestem tu, aby dawać ci szczęście. Więc tu moje pytanie.- jego kąciki ust lekko drgnęły.- Spencer Hastings, czy zostaniesz moją żoną?
Ciężko było mi powiedzieć cokolwiek. Nigdy mnie tak nie zaskoczył. Dałabym sobie palca obciąć, że nie spodziewałam się tego ani jutro, za tydzień czy za miesiąc. Spencer, no powiedz mu! W jego oczach dało się dostrzec nadzieję i strach. Strach... pierwszy raz widzę żeby się czegoś bał. Zawsze był nieustraszony. Może nie wygląda na takiego, ale tak już jest. Po prostu. Byłam tym kompletnie zdumiona, No, Spencer, zrób to! Tak w końcu smakuje normalne życie, prawda? Tego zawsze chciałaś. Ale czy na pewno tak? Nie! Won, głosy z mojej głowy! Kocham go i chcę być z nim zawsze. Teraz jestem tego pewna. Jestem dla niego najważniejsza. Zrobi dla mnie wszystko.
- Tak.- odpowiedziałam ostatnimi silami.- Wyjdę za ciebie.- Wren odetchnął z ulgą, a następnie mnie pocałował, a ja oczywiście nie miałam nic przeciwko jego miękkim ustom i subtelnym muśnięciom. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.- podniósł pierścionek z tacy, a następnie włożył mi go na palec. Teraz bliżej mu się przyjrzałam. Był piękny i nic więcej nie trzeba mówić.- Podoba ci się?
- Bardzo.- przytaknęłam. Położyłam głowę na jego ramieniu.- Musiał sporo kosztować...
- Czy to ważne?- przycisnął mnie do siebie.- Dla mnie i tak ty jesteś największym skarbem.- kiedy to mówił uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Czy ja śnię? Czy to wydarzyło się naprawdę? Niech mnie ktoś uszczypnie. Nie, to musi być prawda. Jestem zaręczona.
Resztę dnia spędziłam z Wrenem. Zabierał mnie gdzie tylko chciałam i robiliśmy to, co chciałam. Spełniał każdą moją zachciankę, a on nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. Wprost przeciwnie. Sprawiało mu przyjemność to, że ja się cieszę. Od dzisiaj kocham poniedziałki. Zostało mi jeszcze podzielenie się z tą wiadomością z Arią. Nie mam zamiaru jej mówić kiedy dokładnie to się stało, bo by mnie zabiła, że zwlekałam z tym cały dzień. Kiedy Wren pojechał robić swoje ciemne interesy, postanowiłam ją zaprosić. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybko na dół, aby jej otworzyć. Usiadłyśmy w salonie. Nawet nie chciała nic do picia.
- Powiesz mi w końcu co to za rzecz nie na telefon?- ciągle się o to upominała. Jaka ona ciekawska... A od niej to się mało co dowiaduje. Tylko ja muszę gadać o sobie. A u niej tylko aplikacje, praca. Praca, aplikacje. Dobrze, że między tym znajdujemy czas dla siebie. A! No i imprezy. Nie można zapominać o jej piątkowych imprezach.
- Ty byś chciała wszystko od razu wiedzieć...- chciałam ją jeszcze trochę pomęczyć. Lubiłam patrzeć jak się śmiesznie złości.- A może ja ci jednak przyniosę coś do picia.
- Ja...
- Zrobię.- wcięłam się. Usłyszałam tylko jęknięcie za swoimi plecami. Nie zdążyła za drugim razem mi odmówić. Minutę później niosłam dla niej kubek. No dalej, Aria, no dalej... Gdy odbierała ode mnie herbatę, jej wzrok spoczął na moim pierścionku.- Zielona herbata, twoja ulubiona. Z plasterkiem limonki. Ah ten twój dziwny gust...
- Spenc? Skąd masz... zaraz...- zmarszczyła brwi, a po chwili wywaliła na mnie wielkie gały, a mój śmiech zdradził wszystko. Jej reakcja była bezcenna, ale było w nim też coś dziwnego. Takie niepojęte zszokowanie.- Wren ci się oświadczył?!- pisnęła.
- Nie, Święty Mikołaj.- zażartowałam.- Tak.
- Gratulacje! - wyściskała mnie mocno.- I mi nawet drań nic nie wspomniał...
- To, że się przyjaźnicie, nie oznacza, że musicie konspirować za moimi plecami.- po tych słowach skończyła narzekać.
Potem zaczęła gadać o przygotowaniach do ślubu, więc musiałam ją jakoś uspokoić. Na to jeszcze czas. Nie ma potrzeby teraz rozmawiać o takich rzeczach. Na szczęście poszła do toalety, więc na jakiś czas mogłam odsapnąć.
- Ej?- zapytała kiedy wróciła.- A co z tym kolesiem z supermarketu?- w tym momencie zrzedła mi mina. Czemu mi o nim przypomniała? Miałam zapomnieć, ale ciągle coś mi nie pozwala.
- Wren powiedział, że Toby dziś rano wyszedł ze szpitala i ma się dobrze.- burknęłam zatapiając wzrok w i tak pustym już dnie kubka.- Dlaczego w ogóle pytasz?
- Bo chciałam po prostu wiedzieć. Jaki on jest?
- Co?- podniosłam na nią wzrok i się zaśmiałam.- Nie mów, że ci się podoba.
- Co?!- wywaliła na mnie oczy.- Chyba cię pogięło! Nie podoba mi się. Po za tym nie jest w moim typie. Po prostu chciałam wiedzieć jak blisko jesteście ze sobą i co wiesz o nim.
- A co? Wren cię poprosił o te przeszpiegi?- nagle się zdenerwowałam. Przypomniałam sobie, że przecież latał wokół Tobiego na oddziale. Nawet poinformował mnie kiedy opuścił szpital, choć nie powinno go tam być. Powinien pracować dwa korytarze dalej i pomagać swoim pacjentom.- Co mam ci niby powiedzieć, hę?
- Ej, no spokojnie.- spojrzała się na mnie jak na kosmitę.- Tak z ciekawości pytałam, ale cofam pytanie. Sorry...
- Nie, to ja przepraszam. Trochę mnie poniosło, bo to wrażliwy temat. Jeśli chcesz wiedzieć to mało wiem na jego temat.- przecież nie mogłam jej powiedzieć nic na temat jego ciemnej przeszłości. To nasz mały sekret.- Wiem o nim tyle, że jest fotografem i pochodzi z Filadelfii. A ta znajomość zakończyła się zanim się zaczęła...
- To dobrze.- przytaknęła,- Ten typ wyglądał jakby przyciągał do siebie same problemy. Odcięcie się od niego to najlepszy pomysł.
- Mam taką nadzieję, Ari. Mam taką nadzieję...
____________________________________
Witajcie. Dzisiaj mamy święto. Cieszę się z tego dnia, bo mogę odpocząć. A jak Wy spędzacie ten dzień? Wstawiłam ten rozdział trochę później, ponieważ od 11pm już spałam i nie mogłam czekać do północy.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z pierwszego odcinka 6 sezonu Kłamczuch. Tyle na to czekałam! A Wy już obejrzeliście? Jak wrażenia? W tym odc było mi strasznie żal Mony. Aż ją polubiłam :P
Co do rozdziału. Kto przewidział, że Wren się oświadczy? I chce spełnić wolę Spencer. Rzuci jedną pracę. Którą? W tym rozdziale nie było cieleśnie Tobiego, ale to nie znaczy, że już go nie będzie. To dopiero początek, a będzie coraz ciekawiej. Piszcie komentarze, bo strasznie mi na tym zależy. Chyba jak każdemu kto prowadzi bloga. Trzymajcie się :)
- Tak.- odpowiedziałam ostatnimi silami.- Wyjdę za ciebie.- Wren odetchnął z ulgą, a następnie mnie pocałował, a ja oczywiście nie miałam nic przeciwko jego miękkim ustom i subtelnym muśnięciom. - Nawet nie wiesz jak się cieszę.- podniósł pierścionek z tacy, a następnie włożył mi go na palec. Teraz bliżej mu się przyjrzałam. Był piękny i nic więcej nie trzeba mówić.- Podoba ci się?
- Bardzo.- przytaknęłam. Położyłam głowę na jego ramieniu.- Musiał sporo kosztować...
- Czy to ważne?- przycisnął mnie do siebie.- Dla mnie i tak ty jesteś największym skarbem.- kiedy to mówił uśmiechnęłam się i zamknęłam oczy. Czy ja śnię? Czy to wydarzyło się naprawdę? Niech mnie ktoś uszczypnie. Nie, to musi być prawda. Jestem zaręczona.
Resztę dnia spędziłam z Wrenem. Zabierał mnie gdzie tylko chciałam i robiliśmy to, co chciałam. Spełniał każdą moją zachciankę, a on nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. Wprost przeciwnie. Sprawiało mu przyjemność to, że ja się cieszę. Od dzisiaj kocham poniedziałki. Zostało mi jeszcze podzielenie się z tą wiadomością z Arią. Nie mam zamiaru jej mówić kiedy dokładnie to się stało, bo by mnie zabiła, że zwlekałam z tym cały dzień. Kiedy Wren pojechał robić swoje ciemne interesy, postanowiłam ją zaprosić. Usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam szybko na dół, aby jej otworzyć. Usiadłyśmy w salonie. Nawet nie chciała nic do picia.
- Powiesz mi w końcu co to za rzecz nie na telefon?- ciągle się o to upominała. Jaka ona ciekawska... A od niej to się mało co dowiaduje. Tylko ja muszę gadać o sobie. A u niej tylko aplikacje, praca. Praca, aplikacje. Dobrze, że między tym znajdujemy czas dla siebie. A! No i imprezy. Nie można zapominać o jej piątkowych imprezach.
- Ty byś chciała wszystko od razu wiedzieć...- chciałam ją jeszcze trochę pomęczyć. Lubiłam patrzeć jak się śmiesznie złości.- A może ja ci jednak przyniosę coś do picia.
- Ja...
- Zrobię.- wcięłam się. Usłyszałam tylko jęknięcie za swoimi plecami. Nie zdążyła za drugim razem mi odmówić. Minutę później niosłam dla niej kubek. No dalej, Aria, no dalej... Gdy odbierała ode mnie herbatę, jej wzrok spoczął na moim pierścionku.- Zielona herbata, twoja ulubiona. Z plasterkiem limonki. Ah ten twój dziwny gust...
- Spenc? Skąd masz... zaraz...- zmarszczyła brwi, a po chwili wywaliła na mnie wielkie gały, a mój śmiech zdradził wszystko. Jej reakcja była bezcenna, ale było w nim też coś dziwnego. Takie niepojęte zszokowanie.- Wren ci się oświadczył?!- pisnęła.
- Nie, Święty Mikołaj.- zażartowałam.- Tak.
- Gratulacje! - wyściskała mnie mocno.- I mi nawet drań nic nie wspomniał...
- To, że się przyjaźnicie, nie oznacza, że musicie konspirować za moimi plecami.- po tych słowach skończyła narzekać.
Potem zaczęła gadać o przygotowaniach do ślubu, więc musiałam ją jakoś uspokoić. Na to jeszcze czas. Nie ma potrzeby teraz rozmawiać o takich rzeczach. Na szczęście poszła do toalety, więc na jakiś czas mogłam odsapnąć.
- Ej?- zapytała kiedy wróciła.- A co z tym kolesiem z supermarketu?- w tym momencie zrzedła mi mina. Czemu mi o nim przypomniała? Miałam zapomnieć, ale ciągle coś mi nie pozwala.
- Wren powiedział, że Toby dziś rano wyszedł ze szpitala i ma się dobrze.- burknęłam zatapiając wzrok w i tak pustym już dnie kubka.- Dlaczego w ogóle pytasz?
- Bo chciałam po prostu wiedzieć. Jaki on jest?
- Co?- podniosłam na nią wzrok i się zaśmiałam.- Nie mów, że ci się podoba.
- Co?!- wywaliła na mnie oczy.- Chyba cię pogięło! Nie podoba mi się. Po za tym nie jest w moim typie. Po prostu chciałam wiedzieć jak blisko jesteście ze sobą i co wiesz o nim.
- A co? Wren cię poprosił o te przeszpiegi?- nagle się zdenerwowałam. Przypomniałam sobie, że przecież latał wokół Tobiego na oddziale. Nawet poinformował mnie kiedy opuścił szpital, choć nie powinno go tam być. Powinien pracować dwa korytarze dalej i pomagać swoim pacjentom.- Co mam ci niby powiedzieć, hę?
- Ej, no spokojnie.- spojrzała się na mnie jak na kosmitę.- Tak z ciekawości pytałam, ale cofam pytanie. Sorry...
- Nie, to ja przepraszam. Trochę mnie poniosło, bo to wrażliwy temat. Jeśli chcesz wiedzieć to mało wiem na jego temat.- przecież nie mogłam jej powiedzieć nic na temat jego ciemnej przeszłości. To nasz mały sekret.- Wiem o nim tyle, że jest fotografem i pochodzi z Filadelfii. A ta znajomość zakończyła się zanim się zaczęła...
- To dobrze.- przytaknęła,- Ten typ wyglądał jakby przyciągał do siebie same problemy. Odcięcie się od niego to najlepszy pomysł.
- Mam taką nadzieję, Ari. Mam taką nadzieję...
____________________________________
Witajcie. Dzisiaj mamy święto. Cieszę się z tego dnia, bo mogę odpocząć. A jak Wy spędzacie ten dzień? Wstawiłam ten rozdział trochę później, ponieważ od 11pm już spałam i nie mogłam czekać do północy.
Ogólnie jestem bardzo zadowolona z pierwszego odcinka 6 sezonu Kłamczuch. Tyle na to czekałam! A Wy już obejrzeliście? Jak wrażenia? W tym odc było mi strasznie żal Mony. Aż ją polubiłam :P
Co do rozdziału. Kto przewidział, że Wren się oświadczy? I chce spełnić wolę Spencer. Rzuci jedną pracę. Którą? W tym rozdziale nie było cieleśnie Tobiego, ale to nie znaczy, że już go nie będzie. To dopiero początek, a będzie coraz ciekawiej. Piszcie komentarze, bo strasznie mi na tym zależy. Chyba jak każdemu kto prowadzi bloga. Trzymajcie się :)
Kurde....gify z Wrencerem są takie zajebiste, że pewna część mnie życzy im powodzenia. Jednak serce wciąż przy Spoby :) Wgl Wren i Aria są w jednym teamie "AntyToby". Oboje chcą, aby Spenc trzymała się od niego z daleka. Co z tego, że Toby przyciąga problemy? Ciekawiej będzie :D Teraz już wiem czemu Aria nie lubi Tobiego. Wren to też jej bliski przyjaciel i nie chce, aby jakiś "typ z marketu" odbił jego dziewczynę. Ona jest taka ostrożna, ale tak mało wie, że jak czytam niektóre dialogi Sparii to mi się śmiać chce jakie Spenc wciska jej kity. Ta przyjaźń jest bardzo nietypowa. Niby polega na prawdzie i zaufaniu, ale są pewne granice. Czekam na Tobiego i ten dreszczyk :)
OdpowiedzUsuńA ja skomciałam niedawno PPP i się pytałam jak Ci się podobał odc nowego sezonu, a tu wszystko jest. Jak dziewczyny leżały nagie pod białymi prześcieradłami na tym stole, wyglądały jak w kostnicy! No i też żal mi było Mony.
Znakomity rozdział :)
Huehue jestem pierwsza. Betty wymiata :D
UsuńDlaczego ona się zgodziła? To nie miało być tak. Wren jest spoko, ale Toby jest lepszy. Zrób coś :D
OdpowiedzUsuńJa nic zrobić nie mogę. Nie mogę ingerować w losy bohaterów hehe :D
UsuńNareszcie roz ;) Czekać tak dwa tyg to jakaś masakra haha :) Wren musi ją bardzo kochać skoro dla niej chce zrezygnować z pracy. A chyba ma na myśli tą czarną robotę. Przynajmniej na to liczę. A ten sen był dziwny. Spencer... o czym ty śnisz ;p supcio
OdpowiedzUsuńMiłe zaskoczenie :D. I choć wolałabym aby Spencer była z Tobym, to i tak życzę im dobrze. Ciekawe z której pracy zrezygnuje Wren... Ciężko powiedzieć, mam nadzieję że wybierze zawód lekarza. Mam nadzieje że Spencer jednak nie zerwie kontaktu z Tobym. Mimo wszystko to Spoby forever <3. Ale ten sen taki drastyczny, lecz nierealny. Spen nigdy nie odmówiłaby Tobiemu pomocy.
OdpowiedzUsuńSorry że ten kom taki krótki, ale sama nie wiem co pisać:(, rozdział super i czekam na kolejny :*
A ja nie lubię Tobiego. Wren jest lepszy i przystojniejszy. Nie wiem co niektórzy w nim widzą, ale dla mnie on jest ochydny :P Ale rozdział jest fajny i twoje pisanie też
OdpowiedzUsuńa ja jeszcze nie skończyłem 5 sezonu wiec za 6 sie nie zabieram. ;p
OdpowiedzUsuńSpenc sie zgodziła. Ciekawe kiedy mu powie "spierdalaj" :D
Coś mi sie wydaję że to zrezygnowanie Wrena z jednej z prac wcale nie bd takie łatwe,..
Aria naprawdę zabawnie się denerwuje. Ona jest zawsze taka słodziachna ^^ Jej reakcja na pierścionek zajebista. Chciałbym to zobaczyc :D
Spenc dalej myśli o Tobym, Ten sen był wstrząsający.
Zajebisty rozdział i czekam na kolejny :)