poniedziałek, 20 kwietnia 2015

- 1 - Trzy cenne rady -

Raz, biorę głęboki wdech. Dwa, zamykam oczy. I trzy, zanurzam ciało w wodzie. W jednej chwili, na jeden moment zmienia się moje otoczenie. Otwieram oczy, a następnie wykonuję synchroniczne ruchy. Niczym syrena przecinam wzdłuż wielki basen.
To zdecydowanie mój żywioł. Żywioł, który mógł mnie kiedyś zabić. Kiedy miałam czternaście lat, chciałam nauczyć się pływać. Mój wujek pełnił wtedy rolę opiekuna. Słynął z bardzo idiotycznych oraz infantylnych pomysłów, lecz jego zdaniem to były złote rady, które miały pomagać. Musiał mieć coś z głową. Nie dziwiłam się, że ciotka po dwóch latach małżeństwa wzięła rozwód. Jak nauczyć nastolatkę pływać? Po prostu wrzucił mnie do wody i sprawdził czy wypłynę. Nie powiem, był to dla mnie szok. Możliwe, że już stanęłam ze śmiercią twarzą w twarz, ale cudem wypłynęłam. Nie wiem jak, ale stało się. Odkryłam wtedy w sobie tę wewnętrzną siłę. Skoro woda nie ściągnęła mnie na dno, to nic tego nie zrobi. W końcu, co mnie nie zabije, to mnie wzmocni, nieprawdaż?
Wynurzyłam się na powierzchnię i od razu straciłam ochotę na dalsze pływanie gdy zobaczyłam jego. Dość wysoki mężczyzna o pospolitej, niezbyt zachwycającej twarzy. Jego ciemne, rozrzedzone włosy ulizane były grzebieniem, Choćby nie wiem jak się starał, za nic nie wzbudziłby we mnie jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Nie tylko dlatego, że miał czterdziestkę na karku, żonę w separacji i dwójkę dzieci w gimnazjum, o których myśli, że nie wiem. I nie dlatego też, że zamiast być przykładnym urzędnikiem, po kryjomu handluje nielegalną bronią.
Widząc mnie, śmielej podszedł do krawędzi basenu. Zebrało mi się na odruchy wymiotne gdy zobaczyłam jego przyciasne, opinające genitalia kąpielówki. Musiałam aż oprzeć się z wrażenia. Co on sobie myślał? Chciał mi w ten sposób zaimponować? Jeśli myśli, że polecę na niego, a tej nocy naciągnie mnie na seks, to się grubo myli.
- Już jestem.- powiedział swym niskim głosem. Zszedł po drabince zanurzając coraz większe partie ciała. Nieudolnie przemaszerował część basenu, aby dojść do mnie.
- Dziwi mnie to, że masz basen, a nie potrafisz pływać.- przejechałam dłońmi po moich mokrych włosach.
- Mam go od niedawna, a praca w urzędzie czasem wymaga poświęceń.- uśmiechnął się. Taak, w urzędzie. Możesz sobie kłamać, ale ja wiem o tobie więcej niż myślisz.- Wyglądasz ślicznie w tym stroju.- zmienił szybko temat. Przysunął się bliżej i złapał mnie delikatnie za podbródek.- Czasami chciałbym żebyś była syreną.
- A czemu?- uniosłam delikatnie brwi.
- Bo byś zawsze tu była i wiedziałbym, że mi stąd nie uciekniesz. Byłabyś moja na zawsze.
- W moim słowniku wygląda to jak uprowadzenie.- postanowiłam go trochę podroczyć. Uwielbiam takie małe gierki słowne.
- Ah, Spencer.- pokręcił głową i wypuścił powietrze z płuc. Jego brązowe tęczówki wpatrywały się z moją twarz z uwielbieniem. Co mi się tylko nie podobało, zwykłe trzymanie podbródka nie wystarczyło. Teraz musiał ująć dłońmi połowę mojej twarzy.- Chciałbym cię w końcu przedstawić moim znajomym.- oho. Co to, to nie.
- John.- wyszeptałam jego imię lekko zmieszana. Bycie w cieniu tą niewidoczną to część mojej pracy. Nie mogę sobie pozwolić, aby ktoś z jego otoczenia mnie poznał. Nikt nie mógł wiedzieć o moim istnieniu. To mogłoby mi zaszkodzić. Chciał mnie już pocałować, więc musiałam zadziałać.- Chciałeś żebym nauczyła cię pływać.- on zatrzymał się w miejscu na moment jakby zupełnie zapomniał. Serio doprowadzam go do takiego szaleństwa, że wyleciała mu w głowy jego wymówka?
- No dobrze...
- Chodź.- złapałam go za rękę i poprowadziłam na środek basenu. Ja zaczęłam pływać, a on ledwo trzymał się na nogach, na niepewnym gruncie. Poziom wody sięgał prawie jego szyi. Widziałam ten strach w jego oczach, który próbował zamaskować wszelkimi sposobami. Tylko po to, aby się nie zdradzić. On chyba nie wie, że z oczu potrafię czytać jak z książki.
- I co dalej?- spytał.
- Mój wujek kiedyś uczył mnie pływać, Nauczył mnie trzech złotych metod. Opanowanie ich gwarantuje sukces. Jak widać po mnie, nie kłamię.- znalazłam się szybko za jego plecami.- Musisz tylko mi zaufać. Ufasz mi?- to ostatnie wyszeptałam do jego ucha. Na jego karku pojawiła się gęsia skórka.
- Tak, Spencer.
- Więc do dzieła.- położyłam lewą rękę na jego ramieniu, a prawą przyłożyłam do tyłu jego głowy.- Raz, weź wdech.- było tak cicho, że słyszałam jak to robi.- Dwa, zamknij oczy.- zerknęłam żeby sprawdzić czy to zrobił.- I trzy, zanurz ciało w wodzie.- w tej chwili użyłam całej swojej siły żeby wepchnąć go do wody. Nie sprawiło mi to problemów. Już nie takie rzeczy robiłam. Ponadto nie sprawiał na początku oporów.- I cztery, punkt dodatkowy, giń.- gdy tylko padło ostatnie słowo z mych ust, zaczął się kręcić. Niespokojna tafla wody deformowała desperackie ruchy rąk. Użyłam większości mięśni górnej partii swojego ciała, aby utrzymać go w miejscu. Nie było to takie trudne kiedy ma się tą przewagę. Obserwowałam zaciskając zęby każdy bąbelek wydobywający się na powierzchnię. To niesamowite, że to są ostatnie cząstki jego żywej egzystencji. Nadal się wierzgał. Musiałam mocno trzymać go za kark i włosy. Pewnie sprawiałam mu teraz ból wpinając swoje paznokcie w jego ciało. W pewnym momencie złapał mnie za nogę. Na moment mną to wstrząsnęło, lecz tylko na chwilę. Gdy kopnęłam go z kolana w plecy drugą nogą, jego dłoń puściła. Wtedy ta wcześniej naruszona tafla wody teraz spoczywała prawie nieruchomo. Ostatni bąbelek jego powietrza unosił na niej. Pozwoliłam go sobie przebić na deser.- No i co, John? Dałam ci cenne rady, a ty ich nie wykorzystałeś.- powiedziałam do trupa.
Postanowiłam wyjść z basenu zanim jego ciało zacznie się unosić. Postanowiłam złożyć mu wieniec, ponieważ nie będzie mnie z pewnością na jego pogrzebie. Rzuciłam mu napompowane koło w kolorze zielonym. Z torebki wyjęłam malutką książeczkę Instruktaż pływania dla początkujących. Ją też postanowiłam wrzucić do basenu. Następnie złapałam się w okolicach łokciach, aby ściągnąć z siebie pewne cudo. Przeźroczyste, niesamowicie cienkie rękawiczki. Zabrałam ze sobą swój ręcznik i resztę rzeczy, a na koniec dopilnowałam tego czy nie zostawiłam za sobą żadnych śladów.
Czy jest mi przykro? Czy tego żałuję? Czy będę miała wyrzuty sumienia? Nie. Nazywam się Spencer Hastings i mam jeden mały sekret. Zabijam dla pieniędzy.


Wszystko zajęło mi kilka zwinnych minut. Wysuszona i ubrana opuściłam teren jego domu. Z daleka słyszałam już działanie tego silnika. Był coraz bliżej i jak zawsze punktualnie jak w szwajcarskim zegarku. Czarny mercedes zatrzymał się przede mną. Rozejrzałam się dookoła, a następnie weszłam do środka. Wewnątrz klimatyzowanego samochodu czekał na mnie ten piękny uśmiech.
Zawsze sprawiał, że po takich rzeczach mój dobry humor powracał. Ten własnie uśmiech był lekarstwem na to ciemne uczucie po pracy. Był jak gumka, która ścierała wszystko co złe, aby dojść do moich uniesionych kącików ust oraz uwypuklonych policzków. I właśnie tak głównie Wren mnie uszczęśliwiał. Morderca z uśmiechem anioła. Czy to ma rację bytu?
- Johnowi nie wyszła nauka pływania.- odwzajemniłam uśmiech. Wren nie miał już żadnych pytań jakie mogłabym wyczytać z jego oczu. Przybliżył się do mnie i pocałował spragniony moich ust. Czułam, że strasznie się stęsknił, a nie widzieliśmy się zaledwie trzy dni.
- Wiedziałem, że dasz sobie radę, choć ja bym go po prostu zastrzelił.
- Wiesz jakie mam niekonwencjonalne metody pracy. Lubię najpierw trochę się pobawić i pomęczyć.
- Ty mnie też wymęczyłaś... brakiem twojej obecności.- przejechał kciukiem po moim policzku.
- Spadajmy stąd.- powiedziałam półszeptem zadowolona, że tego wieczora nadrobię ten stracony czas.


Nie ma nic bardziej cudownego niż budzić się i widzieć ten widok. Wren spał jak zabity. Niestety musiałam się obejść z tym, co proponował mi wieczorem Wren. Wezwali go szybko do szpitala w ważnej sprawie. Nie miałam nic do powiedzenia. Taka jest jego praca. Było mi trochę przykro, ponieważ chciałam z nim spędzić czas. Postanowiłam znów nie roztrząsać tego, spróbować zapomnieć. Spojrzałam na niego. Nawet w roztrzepanych włosach wyglądał niezwykle pociągająco. Uwodził swym wyglądem sam o tym nie wiedząc. To już trzy lata kiedy jesteśmy razem i kiedy to wszystko się zaczęło. Tamta przyjaźń przerodziła się w coś większego. On i Aria bardzo pomogli mi się pozbierać w najcięższym momencie mojego życia. Właśnie, Aria! Chwyciłam szybko za telefon, który leżał na szafce nocnej. Zawinęłam się w moją część kołdry i na bosych stopach wyszłam z sypialni. Wyszukałam jej w liście najczęstszych połączeń i wybrałam jej numer. Przyłożyłam komórkę do ucha mając nadzieję, że zaraz odbierze. A zrobi to na pewno. Ona zawsze ode mnie odbiera. Nawet jeśli jest zła.

A: Spencer, no nareszcie!- wydarła mi się do słuchawki.- Trzy dni cię nie ma, a wiesz ile rzeczy cię ominęło? Jak tam u babci w New Jersey? Ma się dobrze?
S: Tak, tak.- musiałam wymyślić jakąś wymówkę. Nie mogłam jej przecież powiedzieć prawdy.- To co tam się działo? Opowiadaj.
A: Opowiem ci wieczorem na imprezie.
S: Ok... zaraz, zaraz!- chyba się przesłyszałam.- Na jakiej imprezie?
A: Urządzam domówkę dla paru znajomych. Musisz tam być. I weź w końcu Wrena ze sobą.
S: Wren nie może. Ma dyżur.- odpowiedziałam ze smutkiem.
A: Lekarze... lepiej niech sobie poszuka fajniejszej pracy, bo przegapi życie.- tsaaa, ciekawszej pracy. Fajniejszej niż morderca? - Dobra ja lecę, bo muszę jeszcze wszystko przygotować. Bądź o ósmej. Papulki!- rozłączyła się.
Świetnie. Teraz muszę iść na tę imprezę. To nie jest tak, że nie lubię imprez, o nie. Jednak ten kto zna Arię, ten wie jak wygląda domówka dla paru znajomych. Jak może wyglądać taka domówka kiedy jest się jedną z najpopularniejszych osób w Rosewood i wcale to wszystko się nie skończyło, nawet po skończeniu liceum. Coś czuję, że nawet nasz ulubiony klub nie będzie miał dziś takiej frekwencji jak ogromna chałupa Arii Montgomery.

Słońce obniżało swój poziom coraz niżej zostawiając za sobą to coraz bardziej głębsze i wyraźniejsze smugi pomarańczy. Umyta zaczęłam przygotowywać się godzinę przed imprezą. Praca nauczyła mnie dysponować czasem tak, abym to ja miała go pod kontrolą, a nie na odwrót. Ja byłam władcą tego co ma się wydarzyć bądź nie. Nie stać mnie na żadne ograniczenia i to jest jedna z tych rzeczy, które podobają mi się w tym co robię. Kiedy jechałam samochodem, poczułam pustkę od strony miejsca pasażera. Tu powinien siedzieć Wren i spędzać ze mną wolny czas. Jednak nie należę do osób, które lubią rozczulać się nad rzeczami, na które nie mam prawie wpływu. Dobrze wiedziałam od samego początku jak wygląda sytuacja. Z mojej strony zostało to albo zaakceptować, albo i nie. Wybrałam to pierwsze.
Jedyne na co było mnie stać gdy tylko zauważyłam dom Arii, było głośne westchnięcie. Dobrze wiedziałam, że tak będzie. Za dobrze ją znam żeby było inaczej. Długie łańcuchy samochodów ciągnęły się wzdłuż całej Anthony Street. Wyglądało to jak martwy korek na autostradzie. Bez żadnych narzekań, klaksonów oraz zgrzytania zębami z bezsilności. Kiedy cudem znalazłam miejsce, przeszłam się kawałek chodnikiem. Po chwili usłyszałam zbliżający się samochód. Praca silnika zdecydowanie różniła się od tego znanego, który upodabniam z autem Wrena. Dochodził do tego pewnego rodzaju gruchot. W końcu zauważyłam co to za pojazd. Stary model jeep'a przejechał obok mnie. Nawet nie zdążyłam przyjrzeć się kierowcy. Jedyne co spostrzegłam to to, że był dość młody. No i całkiem w porządku bluzę.
Nie zawracałam tym sobie głowy tylko weszłam do królestwa Arii jak do siebie. Wielka fala wszystkiego naraz zalała moją twarz. W pomieszczeniu roiło się od znajomych lub mniej znajomych twarzy. Do mych uszu doszła głośna, wpadająca w ucho muzyka. Biorąc kolejną dawkę powietrza poczułam dziwną mieszankę zapachów. Ten, który utożsamiam z Arią, czyli jej drogie perfumy oraz alkohol z dymem świec zapachowych tworzył niepowtarzalną wiązankę zapachów, którą mój nos zapamięta na długi czas.
- Spencer!- uśmiechnęłam się na widok Arii przebijających się przez dwóch kolesi. Była taka malutka, a jakże słodka. Nawet gdy się złościła.
- Tylko imprezy ci w głowie wariatko.
- Czepiasz się. Domówki nie było tu od miesiąca.
- A te kluby co piątek?
- Ehh... Chodź, przedstawię ci kogoś.- złapała mnie za rękę i poprowadziła w stronę salonu.- Tylko nie palnij przy nim gafy, bo cię zabiję.- ostrzegła.
- Sorry, ale jesteś niewiarygodna. Ty się boisz zabić pająka.- zerknęłam w tę samą stronę gdzie Aria. Na kanapie siedział przystojny blondyn raczący się pomarańczowym drinkiem.- Kto to? To ten twój nowy amant?
- Daniel to coś poważnego, więc rzucaj samymi superlatywami. Żadnych twoich docinek albo anegdotek z naszej przeszłości, jasne?- ścisnęła mnie mocniej.
- Zobaczymy co się da zrobić.- wyszczerzyłam się.- Jeśli to jakiś leszcz to szybko się go pozbędę dla twojego dobra.- wyswobodziłam się z jej objęć i śmiało poszłam w jego stronę.
- Spence no...- nie zdążyła dokończyć, ponieważ przysiadłam się do niego.
- Cześć. Ty jesteś Daniel, prawda? Aria dużo mi mówiła o tobie.
- Domyślam się, że ty więc jesteś jej przyjaciółką Spencer, tak?
- Najlepszą.- dodałam.
- Najmądrzejszą.- wtrąciła Aria. Cóż za miły komplement z jej strony.
- Naj naj naj.- wywróciłam oczami.
- Pani Gospodarz!- ktoś zawołał moją przyjaciółkę zza ściany.- Aria potrzebna jesteś. Twój wazon nie przetrwał!
- Eric!- zdenerwowana dziewczyna rozpoznała jego głos.- Zatłukę jak psa!- po chwili przyłożyła rękę do ust przypomniawszy sobie, że jest w obecności Daniela.- Przepraszam was na moment.
- No i zostaliśmy sami...- westchnęłam.
- Co?- zapytał głośniej mężczyzna. Jakiś dureń podkręcił muzę.
- Chodź lepiej na balkon!- wrzasnęłam. Musiał zrozumieć skoro wstał. Poszliśmy więc na balkon na piętrze.


Tutaj panowała znacznie lepsza atmosfera. Przebywałam tak niedługo w tym salonie, a już odczuwałam te uczucie zatkanych uszu jakbym słuchała tego przez sześć godzin. Na szczęście przyjemny wiaterek wynagradzał wszystkie krzywdy. Wtedy urok prysł kiedy Daniel otworzył usta. Nie, nie ziało mu z ust. Zaczął nawijać jakby ktoś go na korbkę nakręcił. Zastanawiałam się tylko jak to wyłączyć, ale zapowiadało się, że chce mi streścić całe swoje życie w te kilka minut, a nie tak powinna wyglądać ta rozmowa. Czekałam tylko na dobrą okazję, aby mu przerwać. Choćby w momencie kiedy będzie próbował złapać powietrza, bo myślałam, że zaraz się udusi.
- Ok, a opowiesz mi jak poznałeś Arię?- uff, udało się.
- W klubie. Jakoś w zeszłym tygodniu,- odpowiedział i zamilkł. Mogłoby się wydawać, że potrzebowałam tej ciszy, ale w tym momencie cisza była niewskazana. Wiedziałam, że ten koleś to kolejny niewypał. Nie pozwolę żeby Aria cierpiała przez niego. A mogła być z Ezrą, ale nie. Nie miała odwagi. I on głupi też jej nie miał. Chyba najwyższy czas uruchomić kontakty i sprowadzić go z powrotem.
- Aha.- przytaknęła.- To na czym stanęliśmy?- chyba znowu go nakręciłam, bo kontynuował wcześniejszą historię. Montgomery, co ty w nim widziałaś?
Mimowolnie albo i nawet specjalnie zaczęłam rozglądać się w dół gdzie widziałam połowę ulicy, na której mieszka moja przyjaciółka. Wszystko było ciekawsze niż słuchanie tego typa, a nie chcę teraz wracać na imprezę dopóki moje uszy nie odpoczną albo ktoś nie przekręci gałek w głośnikach. Nagle ktoś zwrócił moją uwagę. Mężczyzna niespokojnym krokiem mierzył przez opustoszałą ulicę, Wydał mi się dziwnie znajomy, choć nie mogłam być pewna. Znajdował się za daleko. Co było ciekawsze, za nim szedł ktoś inny. A raczej szli, bo było ich dwóch i nie wyglądali przyjaźnie. Już nie raz spotkałam się twarzą w twarz z typami tego pokroju, więc wiem co mówię. Przyspieszyli kroku, a mężczyzna przed nimi odwrócił na chwilę głowę i szedł coraz szybciej, więc ci dwaj pobiegli. Wstrzymałam na chwilę oddech. To była ślepa uliczka. Nie słyszałam o co szło, ale nie wyglądało to na ciepłą przyjacielską rozmowę. Co robić? Czy powinnam jakoś zareagować? Powinnam chyba. Niewinnemu człowiekowi może stać się krzywda.


Opuściłam balkon, przebiegłam przez salon nie zwracając uwagi na reakcję Arii i zgarnęłam z wieszaka swoją kurtkę. Wybiegłam z mieszkania jak torpeda gotowa na konfrontację w tym samym czasie próbując założyć kurtkę co mogło wyglądać różnie. Kiedy dobiegłam do bramy, zatrzymałam się na moment. Przy kontenerze na śmieci stała oparta o niego stalowa część karnisza. Chwyciłam ją w prawą dłoń i założyłam kaptur. Biegłam coraz szybciej aż wkrótce zobaczyłam przed sobą to co widziałam wcześniej na balkonie, ale teraz z innej perspektywy. Teraz było gorzej, ponieważ jeden z nich zaczął go popychać, a drugi zadał mu cios prosto w brzuch. Postanowiłam zaatakować ich z partyzanta od tyłu. Wzięłam zamach i pierwszemu zawaliłam w plecy. Wygiął się w łuk z bólu.
- Co jest, kurwa?- warknął drugi gdy się odwrócił. Nie zdążył mi się przyjrzeć, ponieważ oberwał drążkiem prosto w czoło i usłyszałam jakieś chrupnięcie, Łysol złapał się na nos. Ten pierwszy co dostał po plecach chyba nie chciał sobie odpuścić, ale najbardziej poszkodowany wydał mu niewerbalny sygnał, który najwyraźniej oznaczał odwrót. Chwila i już ich nie było. Czułam się z tym niesamowicie. Nawet się nie spociłam. Odwróciłam się, aby zobaczyć co z tym chłopakiem, Już wiem skąd go kojarzyłam. To jego samochód widziałam kiedy przejeżdżał obok mnie jeszcze nie tak dawno. Poznałam po tej bluzie.
Zerknęłam na niego spod byka, aby nie widział mojej twarzy, Było już ciemno, ale wolałam nie ryzykować. Nie chciałam zostać okrzyknięta jako bohaterka, bo nią nie jestem. Stał jak sparaliżowany nie wiedząc co zrobić. Widać było, że jego duma została urażona, bo jak to pewnie każdy mężczyzna twierdzi, że jakoś by sobie poradził, lecz szybko ten grymas zastąpił wyraz podziwu. Nie wiem kim był. Nigdy wcześniej go nie widziałam i chyba wolałam żeby tak już zostało. Postanowiłam więc go zostawić. Odwróciłam się i rzuciłam wygiętą rurą w bok. Miałam już wracać na imprezę i udawać, że nic się nie stało kiedy zatrzymał mnie jego głos.
- Dzięki.- to był ten czas kiedy zastanawiałam się co dalej.- Trochę mi głupio było na początku, że pomogła mi dziewczyna...- słyszałam zakłopotanie w jego głosie. Dziewczyna. No tak. Nie pomyślałam żeby związać włosy. Ale jak tu myśleć w takiej sytuacji. Chyba źle się czuł z ta ciszą, bo kontynuował.- Gdyby nie ty, pewnie wylądowałbym na pogotowiu. Ehm...- znów przerwał.- Nie powiesz nic?
- Nie ma za co.- po tym ugryzłam się w wargę. Nie wiem co mnie podkusiło. Miałam się usunąć w cień tak szybko jak się tu pojawiłam. W jego głosie było coś co przełamało moje milczenie.- Rada na przyszłość. Uważaj na siebie...
- Toby. Jestem Toby.- przedstawił się. Nie. Wystarczy. Tak dłużej być nie może.
- Zapomnij o tym.- powiedziałam sucho, a następnie uciekłam stamtąd najszybciej jak mogłam. Będzie najlepiej gdy to wszystko ujdzie w niepamięć, a ja zostanę z tym anonimowa. W ogóle nie powinnam się odzywać i od razu ulotnić się jak kamfora. Słyszałam jak mnie woła, ale było już za późno. Gdy tylko skręciłam, zniknęłam z pola jego widzenia. Musiałam wracać na imprezę i udawać jak zawsze, że nic się nie stało.


----------------------------------------------

Hejka! Tak się prezentuje pierwszy rozdział. Akcja będzie rozkręcać się z każdym kolejnym. Jestem taka podekscytowana. Nawet nie wiecie ile czekałam na ten moment. Wyraźcie swoją opinię w komentarzu. Chciałabym wiedzieć czy warto wgłębić się w tego bloga czy sobie darować. I chciałabym wiedzieć dla ilu osób piszę.
Data publikacji drugiego rozdziału jest przewidywana ( to sugerowana data, może pojawić się wcześniej lub później ) na pasku obok, w Informacje. No i jeszcze coś, co lubię robić. "Pytania do publiczności" Albo "trailerowanie" jak kto woli :D
Czy Spencer i Toby widzą się po raz ostatni czy może to dopiero początek? Czy Daniel i Aria mają razem jakieś szansę czy może jest jej przeznaczony tylko Ezra? Piszcie :*


15 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. "Papulki" to mnie rozwaliło :D Nie lubię tego Daniela. Do Ari pasuje ktoś bardziej, jak Ezra. Może Ezra? :D Spencer morderczyni z pomysłem :) Wren nie jest kreatywny... Ten John był głupim starym oblechem też bym zabiła. Czwarty krok jest the best :) Na pewno Toby pojawi się wiele razy :) SPOBY! EZRIA!
      SUPEREŚCIAŚCIAŚCINIUSIŃSKI ROZDZIAŁ I CZEKAM NA NN :)

      Usuń
    2. Tak przypuszczałam, że będziesz pierwsza :) Też byś go zabiła? Nie chcę tworzyć kolejnego potwora :D

      Usuń
  2. Wooow, bardzo mi się podoba pierwszy rozdział. Świetnie rozpoczęty i nie mam się do czego przyczepić hehe. Spencer lubi pomęczyć swoje ofiary jak widać. Obleśny typ, dobrze ujęła Bunny. Ogólnie jaram się tym wszystkim hahah, szalona ja :D Był Wrencer, trochę Spobiego. Najlepszy atak ever to atak z karnisza. Ona mym mistrzem. Oczywiście, że Toby zawita tu na dobre. To byłoby bez sensu gdyby teraz zniknął. Nie ma to jak pytanie retoryczne :P Świetny rozdział i mam ciche nadzieje, że opublikujesz wcześniej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się to. I like it. Chcę więcej. To moje klimaty. Jesteś genialna :) Szybko, krótko i na temat. Super rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurwa! Tak to odpowiednie slowo. Kobieto mam ciary! Jesteś genialna! Zazwyczaj gdy ktoś daje takie długie rozdialy to przysypian ale nie tutaj! To było tak mega zajebiste wykurwiste w chuj ze brak mi słów. Urozmaicilas mi religię która była bardzo nudna. Przez Cb dostałem minusa bo zamiast pisać w zeszycie siedialen na fonie a księdza coś wzięło na sprawdzanie zeszytów :p
    Wezmę się odezwę później bo komcianie w takim scisku.na przerwie nie jest komfortowe ;/
    GENIUSZ!!!!!! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra. Historia. Komentuje znów. Jak już mówiłem to bylo genialne! Pytasz się czy warto zagleviac się w tego bloga? Zwariowalas? Pisz tych rozdziałów jak najwięcej!!!
      Jak ona zaczęła fo topic to bylo takie fajne. Tak. Krok czwarty najlepszy. GIŃ! Sukinsyn. Liczę na to ze bie jest ku przyjemnie po drugiej str tęczy. Trza się bbyło nie dobierać do Spencer to może dane by Ci było jeszcze trochę pozyc. :p
      Oj tak! Aria jest zawsze słodka. Nawet gdy się złości to wygl slodziachnie. Sama słodycz :)
      Ten jej Daniel to baran. Gada tylko o sb a o Arii nic ciekawego do powodzEnia nie ma. Temat o jego dziewczynie a ten milczy. Aria... Co Ty w.nim widzisz. Spence uruchamiaj kontakty i sciagaj Ezre. Niech żyje Ezria!
      Toby tu jeszcze zawita. Jestem pewien. To nie koniec jego pobytu tu. Spencer wybawca dwa się w romans? Się przekonam ^^
      Mega zajebiste wykurwiste w chuj to bylo! Czekam nq więcej niecierpliwie! Kocham to! :*
      Robilas coś z mobilka? Wygl super :)

      Usuń
    2. Pozytywnie zaskoczyło mnie Twoje zadowolenie. Aż płonie od Ciebie żar. Przepraszam za minusa huehue :) I nie robiłam nic z mobilkiem :p

      Usuń
  5. Świetnie piszesz. Już mi się podoba ta opowieść. Czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  6. Spencer morderczyni doskonała. Krok czwarty w nauce pływania najlepszy. Co za obleśny typ z tego Johna. Nie lubie tego Daniela. Ale Ari jest taka jak ja, zaprasza kilka osób a tu cały do osób hahaha.
    Super, czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się z Twojego koma. Zastanawiam się właśnie czy też jesteś fanką Kłamczuch czy to może tak z ciekawości tu jesteś i po prostu Ci sie spodobało :)

      Usuń
  7. Kiedy nowy rozdział? Już się nie mogę doczekać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W najbliższy czwartek :) Też się nie mogę doczekać :)

      Usuń
  8. Spooooby <3 Uwielbiam Wrena i mam nadzieję,że go nie uśmiercisz,czy coś Tobiego też zresztą xd

    OdpowiedzUsuń
  9. hej :) super początek Spencer w takiej roli to coś nowego i ciekawego :) obserwuje klaudia-czyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń